Jedna z pierwszych przygodówek w jaką grałem i chyba pierwsza gra jaką przeszedłem. Matko
matko, kiedy to było...;)
Niezłe było w tej zimowej lokacji, gdzie ta babuszka obcinała paznokcie. I te zabójcze teksty z telewizora w namiocie obok;)
Tak "Pan Morsiu" i można było sobie film na video zarzucic:)
I spoko miała babcia renifera;)
Kocham niesłychane przygody Różowej Pantery, ale zdecydowanie wolę Na kłopoty. A ostatnia scena gry, jak wszystko jest zniszczone, ahh :D uwielbiam ją. Aczkolwiek Hokus Pokus również jest diamentem mojej młodości.
"No nieee mogę, jak tak wpatrujesz sie we mnie!
Hmmm zapomnij!":D:D
Świetna gra. Ostatnio ją wygrzebałam z szuflady ale nie chce już działać:( szkoda...
I ta psychodeliczna muzyczka... :D Cholera, uwielbiam tę grę. Najpierw przechodziłam "Hokus Pokus" i nie mogłam za nic skombinować co zrobić z mamutem, który był uwięziony w lodzie...
A w "Na kłopoty" mnie rozwala dialog tych dwóch psów, jak zarąbali Panterze futro:
- "Uwaga, jestem Różowa Pantera, Różowa Pantera, Różowa, Różowa, Różowa Pantera, no kim jestem?!"
- Różową Panterą?
- E tam, za dużo ci podpowiedziałem...
:D