O nim, o Tarantino czy Andersonie będzie za 30 lat mówiło się tak jak dziś o Spielbergu, Scorsese czy Coppolli. To giganci swojej epoki.
Dżiz, koleś nie nakręcił niczego wybitnego w przeciwieństwie do wyżej wymienionych. Realnie to całkiem fajne filmy jego to Śledząc ( ale bardziej jako ciekawostka ale ciekawa ), Memento, Bezsenność i może się Prestiż jeszcze łapie. Reszta to dziecinada dla niewybrednych.
Dziecinada, np. Oppenheimer? A może nie rozumiesz kontekstu, przesłania dla współczesnego świata na przykładzie choćby tego filmu?
A co takiego jest wybitnego w Tarantino? Bo ja jakoś nic tam nie widzę, poza atrakcyjną formą na przedstawianie banalnych historyjek będących fantazjami o zemście (przemocy ogółem) ? Serio pytam, bo nigdy nie potrafiłem zrozumieć fenomenu typa. Co jest takiego głębokiego, przełomowego, niezwykłego w tych filmach, czego nie ma za grosz u Nolana?