... czyli bohater urodził się nam nagle pewnego pięknego przedpołudnia w wieku lat trzydziestu i znienacka, zapewne po raz pierwszy w życiu, naszły go pytania o sens życia i o to, czy ojciec jest nadal jego superbohaterem. Podane z bohateremi równie papierowymi i pociągającymi, jak temat przewodni oraz obficie polane gorrrrrrącym seksem (ale tylko po wierzchu; za to w kilku smakach). Na koniec, podpalone żarliwymi wyznaniami miłosnym -- jak we flambe: ogień nagły, bladawy i raczej bardziej dla efektu niż dla smaku.
Chłodne, wykoncypowane, słabe efekciarstwo.