Kiedy film, taki jak "Shrek" osiąga wprost gigantyczny sukces, oczekiwania po jego kontynuacjach zwykle są jeszcze większe. Widzowie podświadomie w każdej części chcą widzieć tę pierwszą - najczęściej najlepszą. Nie jest to proste dorównać oryginałowi, tym bardziej jeśli okrzyknięty on jest jednym z najlepszych filmów animowanych (dla wielu najlepszym). Pamiętam narzekania wielu osób po drugiej części. Trudno jednak zaprzeczyć, że jest nadal śmieszna. W każdej kolejnej mamy coraz więcej nawiązań do naszego rzeczywistego świata, znane miejsca i "celebrities". Nie każdemu musi się to od razu podobać. Coś za coś - bajka traci trochę na magii i zamiast przenosić nas w bajkowy świat, pokazuje nam nasz, tyle że w krzywym, kolorowym, trójwymiarowym zwierciadle.
Już po pierwszej części, kiedy postanowiono o stworzeniu przynajmniej dwóch następnych, czekałem tylko, kiedy twórcom skończą się pomysły i zostaną pożarci przez prasę i fanów pierwszego "Shreka". Shrek idzie się żenić, Shrek zostaje królem, Shrek zostaje ojcem, Shrek ratuje świat, Shrek staje się sławny, Shrek w kosmosie, itd. Tylko patrzeć, kiedy bohater słynnej kreskówki zostanie zjedzony przez własną popularność i popadnie w niesławę. Nic bardziej mylnego. Ludzi narzekających na kontynuacje zawsze będzie masa (sam bardzo narzekałem na sequel), jednak nie musi to oznaczać porażki artystycznej. W trzeciej części nazwanej pomysłowo "Shrek Trzeci", zielony ogr ma się przygotować do dwóch niezwykle stresujących, bo odpowiedzialnych ról - króla i ojca. Film przestaje już przypominać bajkę, bardziej wygląda mi na animowaną komedię. Choćby taka Fiona i jej dylematy dotyczące urodzenia dziecka, - w której bajce możemy coś takiego zobaczyć? W takim razie, czy Shrek to dobra komedia, czy raczej niepotrzebna kontynuacja, stworzona w wiadomym celu? Można by się spierać na argumenty, wytykać błędy i przegięcia w scenariuszu. Nie rozkładałem filmu na czynniki pierwsze, ale wiem, że oglądając go okropnie się śmiałem. W niektórych momentach śmiałem się tak mocno, że chciałem zapamiętać żarty i je sobie po czasie przypominać. Nic z tego, nie pamiętam ich. Tak więc, będę musiał obejrzeć trzeciego "Shreka" ponownie - wiem, że znowu będę się śmiał. I chyba tylko to się liczy.