Ta część ma zdecydowanie wszystko co uwielbiam w całej (starszej) serii filmów z Bondem. Świetny klimat starego akcyjniaka, charakterystyczny przeciwnik (nie mam na myśli tego tytułowego tylko Oddjoba), główna dziewczyna Bonda z klasą, piękny samochód, doskonała czołówka z perfekcyjnym wokalem i do tego wiele wbijających się w pamięć momentów.
Dla mnie "Goldfinger" to zdecydowanie najlepszy z filmów o Bondzie i będzie nim dla mnie na zawsze. Zaraz po nim miejsca w moim rankingu zajmują kolejno "Szpieg, który mnie kochał" i "Żyję się dwa razy".
No i do tego gadżety-pułapki w samochodzie. A Bond zna się tu na wszystkim, na koniakach i złocie, do tego rzuca cięte teksty o śmierci.
Najlepszy Bond z Connerym - trudno wybrać z pierwszych trzech. Ja wolę chyba Dr. No, który może się trochę zestarzał ale ma lepszy klimat od Goldfingera. Z Moorem "Szpieg, który mnie kochał" bo to rozwinięcie komiksowego Goldfingera do ekstremum. Ale lubię też mocno Zabójczy widok. Z Daltonem Licencja na zabijanie, z Brosnanem i Craigiem najlepsze były ich pierwsze występy.